Jacek Komuda, to niewątpliwie jeden z najpopularniejszych polskich pisarzy-historyków, twórca naturalnie ciekawej literatury historycznej. Komuda, z kart historii przeniósł sylwetkę chyba najbardziej znanego zajezdnika I Rzeczpospolitej, Stolnikowica Sanockiego, Jacka Dydyńskiego h.Gozdawa. Autor upodobał sobie jego postać tak bardzo, że wplatał go w niemal każde swoje opowiadanie. W 2012 roku zapowiedział, że chce zostawić Dydyńskiego z boku i tchnąć nowe życie w swoje opowiadania. Efektem tego miała być zupełnie nowa postać, która zepchnęłaby na drugie tory wspomnianego bohatera.
Tak właśnie powstał pierwszy tom opowiadań o Samuelu Zborowskim h.Ślepowron, synu banity o tym samym imieniu, który dał gardło na czerwonym kobiercu A.D. 26 maja 1584 za przypadkowe zabójstwo Andrzeja Wapowskiego. W końcu "Zborowski" trafił w ręce wygłodniałych czytelników, w tym także i moje. Afekt jaki żywię do postaci Samuela sprawił, że na dobre na moim sercu odcisną on swoje piętno. Powodem owego afektu jest fakt, iż w moich oczach Zborowski to przykład błędnego rycerza, który za błędy swojego ojca płacić będzie po kres swoich dni, zaś jego postać to postać dramatyczna, która w żaden sposób nie może zaznać spokoju.
Tytułowy bohater to pogrobowiec, spłodzonym na kilka tygodni przed ścięciem swojego ojca, jego sławne nazwisko nie przysparza mu przyjaciół ale ciąży mu niczym kula przytroczona do nogi. Samuel to podobnie jak Dydyński - awanturnik, zajezdnik i raptus, którego poczynania można by przyrównać do balansowania na rozciągniętej nad przepaścią linie, która ratuję go przed wątpliwym zaszczytem miana wywołańca czy banity. Zborowski to szlachcic, którego inni poważają tylko wtedy, gdy mają do niego sprawę, lub wtedy, gdy w jakiejś sprawie ktoś inny wynajął go przeciw nim samym. Z czystym sumieniem można go nazwać straceńcem, którego w życiu niewiele szczęścia spotkało. W jego drodze towarzyszą mu dwaj panowie o wątpliwej reputacji, groźny i hardy kozak Nikifor Hunia, na którym ciąży nieznana nam przysięga, która nie pozwala mu opuścić Zborowskiego oraz łasy na wszelkie kosztowności Bohusz.
Gdy wpada w gniew, niczym wściekły pies, niczym charakternik śmiertelnie uderza
"Zborowski" to zbiór pięciu opowiadań, których bohaterem jak łatwo się domyślić jest nie kto inny jak tylko Samuel Zborowski. Bohatera poznajemy w deszczową noc, kiedy to szukając jakiegoś schronienia trafia na pewną suchą i pustą stodołę, która jak się później okazuje miała już innych lokatorów. Podczas wynikłej z rozmowy zwady, przypadkowo z jego ręki ginie szlachcic Ruszczyca... w tym miejscu pozwolę sobie skończyć, coby nie zdradzić dalszych losów bohatera. W opowiadaniu "Kniahini" Samuel przygotowuje się do własnego ślubu. Zmęczony ciągłymi problemami zaczyna wierzyć w to, iż w końcu będzie mógł wieść spokojne życie u boku swojej wybranki, zapominając o swojej przeszłości raz na zawsze. Jego szczęście nie trwa zbyt długo, bowiem życie po raz kolejny uderza go w twarz. Owym ciosem jest pohańbienie jego ukochanej przez syna miejscowej magnatki. Zborowski domaga się sprawiedliwości, tak więc całując ukochaną wyrusza być oddać winowajcę w ręce wymiaru sprawiedliwości. Podczas swojej drogi spotyka go wiele przeszkód począwszy od zaborczej matki Mirona, na braciach Dydyńskich wynajętych przez nią skończywszy. Jest to opowiadanie, które szczerze chwyciło mnie za serce. Targany uczuciami Zborowski, nie chcę zemsty, pragnie tylko sprawiedliwości na krzywdzicielu swojej ukochanej. Podobnie jak w innych książkach Komudy, tak i w tej znajdziemy pełno pościgów, świszczących w pojedynkach szabel czy celnych strzałów z samopałów. Nie zabraknie też obrazów, które w sposób niezwykle ciekawy i rzetelny przybliżą realia XVII wiecznej Rzeczpospolitej. Trzeba przyznać, że w tej materii Komuda nie ma obecnie sobie równych.
Na koniec chciałbym przyznać, że wraz z upływającymi stronami książki jednałem się z Samuelem coraz bardziej, coraz mocniej. Jest to bowiem postać, która musi płacić za czyny swojego ojca, która chociaż chciałaby to nie może znaleźć swojego miejsca, która idąc za słowami samego autora niesie tylko szablę i honor ale jedno i drugie droższe jest mu niż życie. Pozycja obowiązkowa, która porywa jak żwawy konik a wciąga niczym dzban dobrej gorzałki.